0Zastanawiam się co czuje płukacz złota przy ekwadorskim nurcie, siedzi zapewne z kostkami w wodzie, o kolana opartą ma aluminiową misę i wpatrzony w punkt czeka, być może na błysk, być może na wyróżniający się kolor, być może na grudkę, która się różni. Mechanicznie powtarza rytuał, tropi i stara się wyczuć w połączeniu ziemi i wody coś innego. Wypłukuje, sam nie wiem dlaczego brzmi to podobnie do „wypłakuje”, aż w jednej chwili dostrzega ten błysk i nie czekając chwili szuka samorodka, szuka szansy żeby na chwilę odstawić misę, żeby na chwilę odpocząć i upoić się kształtem, regułą, spękaniem, zważyć w dłoni i pomyśleć. Upór płukacza nie ma sobie równych, ale też podszywa w sobie dramat chwili, otóż znajduje złoto i nie może go zachować, spłaca nim siebie. Miłość jest inna, wymaga poszukiwań, ale znaleziona może zostać w dłoni, może stać się trofeum znalazcy, który utrzymując ją wykonuje nie mniejszą pracę.
Podobno radość jest jak kamień rzucony w wodę, zatacza coraz większe kręgi, a w tych słowach kryje się coś więcej, w tej radości nie ma fałszu. Mam wrażenie, że jeśli ktoś potrafi się przy drugiej osobie śmiać, nie hamować wybuchów radości, to ma już wszystko. Tak właśnie było z Martą i Tomkiem, ich więź jest otoczona dowcipem, zgodą i wspólną krytyką, ale też poczuciem niezbędnego dystansu i życzliwości. Radość jest bliźniacza, musi się dzielić, może nam być dobrze ze sobą, ale radość czujemy jeśli jest ona oddana, zaakceptowana i powtórzona, ta zgoda jest między parą, którą zawsze będę wspominał z uśmiechem, choćby na myśl o sesji i jej ostatnim wodnym wydarzeniom.

1 2 3 4 5 6 7 9 10 12 13 14 15 17 18 20 21 23